• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

z bliska i daleka

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
25 26 27 28 29 30 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2023
  • Marzec 2022
  • Luty 2022
  • Sierpień 2021
  • Czerwiec 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Grudzień 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Maj 2019
  • Kwiecień 2019
  • Marzec 2019
  • Luty 2019
  • Styczeń 2019
  • Grudzień 2018
  • Listopad 2018
  • Październik 2018
  • Wrzesień 2018

Najnowsze wpisy, strona 4

< 1 2 3 4 5 6 7 ... 10 11 >

Adwent w nowym domu

W mojej (polskiej) rodzinie jest obecny gen odpowiadajacy za przekrecanie tekstow piosenek. Taki ma moj Tatus (pozdrawiam), taki gen mam tez ja. Po Tatusiu to podejrzewam, bo jakos mu sie za kazdym razem kolysanki inaczej spiewaly (oczywiscie zawsze poprawialam, jak mu sie ‘zapomnialo’ ktorejs zwrotki.) Ja tez wiem po sobie, ze nie jestem w stanie zapamietac tekstow piosenek. Nie wiem, czy jest ‘utul, ze znuzone lkaniem powieczki” czy moze „lkaniem usteczki”. Zawsze na odwrot trafiam.Moj belgijski malzonek potrafi czasem lepiej powtorzyc (nawet bez zrozumienia) fonetycznie polskie piosenki.

Wczoraj odkrylam, ze nosicielem tego muzykalnego genu jest tez nasz Pierwodorny.

 

C. jest fanem clowna Bumby. Bumba (z pochodzenia Antwerpijczyk) to bohater kilkominutowych filmikow dla dzieci do lat trzech. Ktos cos kiedys nagral i chyba nie spodziewal sie, ze Bumba bedzie takim hitem w niskich landach. Ale do rzeczy. Bumba ma tez rozne piosenki, wiadomo. W jednej z nich (tu link) dzieci spiewaja po niderlandzku: „Bumba, Bumba! Podnosimy nozki!”. A co ja slysze wczoraj spiewane dzieciecym glosikiem Kacperka do tej melodii?!

„Bumba Bumba, buty, buty!”.

 

Geniusz.

 

Mlody sie nam troche rozgadal. Wiadomo, ze dominuje niderlandzki. Jak mowie, zeby zdjal kurtke, to pyta sie: „Jasje?”. To mowie: „Tak, kurtke.” I sie dogadujemy w ten sposob. Slowem ostatnich miesiecy jest „Abo” (auto) i „Asia” (piesek). No i polskie slowo „buty”. Syn swoich rodzicow!

 

Z umilowaniem czytamy o przygodach Pucia i chociaz Dziadek z ksiazeczek zostal „Opa” to jednak mam wrazenie (albo nadzieje), ze ta polska edukacja nie pojdzie na marne.

 

 

To tak tytulem wstepu. Wiem, ze malo pisze, ale nie oszukujmy sie, czas wolny to luksus. Od sieprnia nie byam na silowni, a juz nie bede nawet udawac, ze mam codziennie w domu swiezy obiad. Wiec jednak wybieram zazwyczaj ugutowanie zupy, a nie wlaczenie laptopa. Wene nawet mam nieraz, ale potem wroce z pracy, odbiore Malego ze zlobka (a nasz zlobek jest obok starego adresu, przez co codziennie jestem +1 godznie dluzej w drodze), to poza ta zupa na niewiele zostaje sil. A potem i tak trzeba ogarnac pobojowisko w kuchni, wykapac malego silacza, wsadzic w pizamke i ululac do snu. Zasadniczo norma jest juz, ze Frytek po powrocie z pracy zastaje mnie spiaca na tapczanie w pokoju C.  Juz nawet mnie nie budzi.

 

I jak zwykle niechronologocznie.

Jak sie domyslacie (wiecie), od pazdernika zmienilismy adres zamieszkania. Nie ma sie co oszukiwac, kawalek dluzej jezdziemy samochodem do i z pracy (chociaz to glownie ze wzgledu na zlobek, bo uparlismy sie, zeby dziecku stresu oszczedzic i do wrzesnia ma zostac w swoim starym zlobku).

Nie znalazlam jeszcze w okolicy porzadnej piekarni, a markety niby takie same, ale jakies mniejsze. Ale sa przynajmniej. Z drugiej strony slyszymy czasem krowy i konie, obok mamy kawalek lasu (to Belgia, wiec to mini kawalek). Nie chce mi sie juz wracac do ‘starego’.

Sama przeprowadzke troche puszczam w niepamiec, bo kosztowala nas sporo stresu. Moze nie przeprowadzka, ale poprzedni lokator. Ale w miedzyczasie doprowadzilismy dom i ogrod do wzglednego porzadku. Wiadomo, mamy cala liste zyczen (poczawszy od nowej, niezatykajacej sie toalety) az po wstawienie drzwi balkonowych w salonie... ale to sa plany na kolejne lata. Zaczniemy od tych najmniej luksusowych.

 

Pod koniec listopada mielismy wizyte najwyzszej rangi (pozdrawiam rodzicow). Myslalam, ze jak ludzie, pojdziemy elegancko na spacer, moze jakies gofry (dluzsze stolowanie sie jst trudne z C.), ale nie. Spacer byl, gofry niby tez, ale reszte pobytu sie uparli (niektorzy) docieplac nam drzwi garazowe. Taka dobra ze mnie corka. Ale powiem Wam, ze nie dosc, ze wreszcie garaz cieply, to mamy chyba najladniej ocieplone drzwi w calej okolicy J  

 

I tak to, w duzym skrocie. Ide wypic spokojnie herbate. Mlody spi (chory, w domu). Ja mam dwa dni wolne. Wyszlabym na chwile na spacer, ale drzewa zgiete w pol od wiatru... nie, chyba poczekam. Jakos tutaj nawet przyjemnie w srodku. Na stole sloj z niedopieczonymi bialymi pierniczkami i nasz coroczny wieniec adewentowy. Pachnie wszedzie (rozgotowanymi) kopytkami i choinka nawet stoi w tle (wczoraj Casper sam wybieral tj. zaczal glaskac drzewko w sklepie). Znaczy sie Dom a nie dom.

 

Mozna przyjmowac gosci.

 

Usciski

 

09 grudnia 2019   Dodaj komentarz

Mama, kom!

No i stalo sie. Po tygodniach mamroczenia pod nosem, w ostatni piatek padlo z ust Kacperka pierwsze powazne "mama"! I to, kiedy w pelnej euforii biegl sie ze mna przywitac, gdy przyszlam odebrac go ze zlobka.

Z drugiej strony, nasza pani zlobkowa powiedziala, ze Kacperek tez krzyczal radosnie "mama mama", gdy po jego kolege Boba przyszla jego mama. Sama idea wiec, ze (zasadniczo) mame sie ma jedna, wymaga jeszcze dopracowania.

Cos jednak zaczyna rozumiec, bo wieczorem podczas zabawy wskazal paluszkiem na materialowy tunel z ikei i zawolal: "mama, kom!" (nl. Mama chodz). Nie wiem, czy wieksza byla moja radosc na te (pierwsze!) zdanie, czy radosc Kacperka, gdy usilowalam zmiescic sie w te waska, zielona rure.

To sa te najfajniejsze momenty. Lagodza niedobor snu i nadwyzki stresu, jakie funduje nam przeprowadzka. Ale niedlugo koncowka wrzesnia i wychodze z zalozenia, ze gwiazdy musza mi wtedy sprzyjac. Czy cos.

Ahoj, sposrod kartonow.

15 września 2019   Dodaj komentarz

Jesien,jesien, jesien ach to Ty

Przed chwila, gdy stanelam na balkonie, zobaczylam, ze ksiezyc wyglada identycznie, jak ten z obrazu, ktory wisi w moim pokoju, w rodzinnym domu w Warszawie. Prawie okragly, na granatowym tle, pomiedzy smugami z chmur. Az przeszly mnie ciarki. I znow zatesknilo mi sie za Domem. To chyba typowy wrzesniowy sentyment.

Nawet Frytek chodzi i ciagle powtarza, ze nawet powietrze juz pachnie wrzesniem. Wczoraj opowiadal, ze tym spostrzezeniem podzielil sie ostatnio z kolega, na co ten zdziwiony zareagowal, ze co ten Karel wymysla, jak powietrze moze pachniec jesienia. I tak sobie pomyslalam, ze szkoda mi tego kolegi. Jesli nie czuje sie roznicy w zapachu por roku to traci sie calkiem sporo.

 

To tak tytulem wstepu o tych zapachach i porach roku. Jeszcze dwa tygodnie temu Kluseczek taplal sie faktycznie w dmuchanym basenie u dziadkow, a obecnie przeszlismy na tryb kurtek no i sila rzeczy (w koncu wrzesien) pierwszych przeziebien. Czlowiek przyzwyczail sie do dobrego przez te kilka wakacyjnych tygodni. Wyciagnelam z dna szafy olejek tymiankowy, masc eukaliptusowa. I gdy tak smarowalam te male plecki to przypomnialo mi sie, gdy ja bylam mala i gdy smarowano mnie amolem. Nawet mam sama Amol w apteczce. Chyba bardziej dla sentymentu, bo rzadko uzywam.

 

Co poza tym? Nasze mieszkanie zamienia sie w przechowalnie kartonow. Proces odbierania kluczy odwleka sie w czasie przez obecnego lokatora naszego nowego domu. Jeszcze nie spedza nam to snu z powiek, ale powoli zaczyna sie lekko nerwowa atmosfera. Staramy sie, zeby tym razem przeprowadzka nie konczyla sie ciaglymi klotniami i napieciem. Choc musze tu tez przyznac, ze jestem pelna podziwu dla Frytka, ktory (moze nauczony doswiadczeniem kilku przeprowadzek) zgodzil sie nie wnosic veto w kwestii moich zarzadzen. Takze ja jestem od planowania praktycznego, a od dokumentow i korespodencji (licznych) to juz wiadomo, wybieram madrzejszych od siebie. I tak wiec staramy sie nie dawac stresowi. Powoli, malymi kroczkami. Dajemy sobie pomagac i staramy sie swiadomiej zarzadzac czasem. Dlatego na przyklad w niedziele (po raz kolejny) bylismy w ZOO. Zachwyt Kacperka na widok zyrafy i slonika jest bezcenny. I te okrzyki radosci. To chyba ma po cioci Katrien. Ta, do tej pory, smieje sie w kinie najglosniej (i zarazliwie).

 

A tymczasem ide powoli spac. Jutro zawoze naszego malego katarzaka do dziadkow. A sama do kopalni. Praca, jak praca. Czasem latwiej, czasem pod gorke. Dobrze, ze jest.          

10 września 2019   Dodaj komentarz

Jeszcze sie mnie nie pozbyliscie

Chociaz musze przyznac, ze sama zapomnialam i nazwy i hasla zeby sie zalogowac, wiec chwile to trwalo zanim sie tu dostalam.

 

Kto z Was widzial ostatnio naszego Casperka, wie dobrze, jak wygladam wieczorem i ile energii zostaje mi na cokolwiek. Gdzie tutaj wiec mowa o pisaniu bloga. Drugim powodem mojego niepisania (serio serio) jest nasz wiekowy laptop. Czasem bym nawet siadla i napisala kilka slow, ale nie mam cierpliwosci zeby 10 minut czekac, az komputer sie wlaczy, a potem kolejnych 5 zeby sie zalogowac. Caly kwadrans z zycia, kiedy to moznaby pozmywac, zmiksowac zupe (moje zupy sa atak ubogie, ze robie z nich "miksowki", zeby to zamaskowac) albo mozna tez w kwadrans zasnac...

 

Wiosna.

 

Minela szybko. Temperaturami zdawala sie zapowiadac rownie upalne lato, jak to zeszloroczne. Chociaz w Belgii w tym roku padl rekord ciepla (uf, akurat nas nie bylo), to jednak lato daje sie przezyc pod wzgledem temperatur. Upaly na zmiane z deszczem (malo nas to jednak cieszy zwazywszy, ze w bloku mamy niezdiagnozowany wyciek wody deszczowej/sciekow w piwnicy). 

Ale ja zaczelam o wiosnie, a juz opowiadam Wam o awarii w piwnicy. Wiosna minela szybko, przyjemna Wielkanoc, znalezienie pracy, coroczny weekend ze znajomymi w Ardenach. Milo patrzec, jak powoli sie zmieniamy jako paczka, ale ze jednak co roku kazdy stara sie zeby byc obecnym (mowimy tez o znajomych, ktorzy przylatuja z Afryki!). Grupa rosnie i powieksza sie o nowych partnerow i o nowe pokolenie. Alkoholu zostalo nam w tym roku tyle, ze w niedziele po poludniu musielismy wszytsko rozdzielac. Przyjemna odmiana taki wypad, nawet jesli 90% calego czasu spedzalam majac na oku/karmiac/uspakajajac Kacperka. 

 

No i wiosna tez znalezlismy nasz dom. A moze powinnam napisac Nasz Dom? Nie pisalam wiele o tym na blogu, bo droga od umowy przedwstepnej, wizyt po bankach ("Jakto? To Pani dopiero teraz wrocila do pracy? Uj, nie..." az po akt notarialny (prawie odwolany przez stan zdrowia sprzedajacego) byla dosyc stresujaca. Teraz jeszcze kilka tygodni przepraw z wynajmujacym zanim dostaniemy klucze i polozymy przed drzwiami wejscowymi nasza wycieraczke. A dom jaki? Ceglany, ze skosnym dachem i calkiem przyzwoitym ogrodkiem, w ktorym kiedys bedziemy jeszcze chcieli posadzic Magnolie (z wielu przyczyn kojarzy mi sie ona z nadzieja). No i z pokojem goscinnym dla tych, ktorym jakos nie zawsze bylo po drodze do nas.  Najwiekszym wyzwaniem (przynajmniej dla mnie) bedzie nowa okolica. Z poludnia Antwerpii, gdzie spedzilam 7 z moich prawie 8 lat w Belgii, przyjdzie mi zmienic zupelnie otoczenie i udac sie w troche inna strone na przedmiescia. Wedlug warszawskich standardow to wcale tak niedaleko, ale Flamandowie (zyjacy przeciez w skali mikro) naprawde przywiazuja sie do swoich wiosek i miasteczek. Po akcencie rozpoznaja tych, ktorzy mieszkaja 20 kilometrow dalej. Po moim akcencie w ogole trudno poznac z ktorej "wioski" jestem, ale nie ukrywam, ze troche sie obawiam zmiany i zastnawiam sie czy malomiasteczkowa mentalnosc, ktora wszyscy mnie strasza, naprawde bedzie mi tam doskwierac. 

 

Az sama usmiecham sie pod nosem. Przeprowadzilam sie juz kiedys przeciez na 'hop siup' do Belgii, potem na rok do Niemiec, a najbardziej boje sie przeprowadzki do Ranst. To chyba znak, ze sie powoli "zBelżam"! :D

 

Lato.

 

Oczami wyobrazni widzialam siebie siedzaca przy biurku, patrzaca przez okno na jesiony (jeden cos chyba usycha w tym roku) i piszaca bloga w czasie wakacji. Takze tyle tego, co sobie siebie widzialam chociaz oczami wyobrazni. Oczywiste, ze nie otworzylam nawet zadnej ksiazki, ktora wzielam, a jedynym sukcesem literackim bylo przeyczytanie (w trzech turach) wywiadu z Katarzyna Grochola w Poradniku Domowym.

 

Kacperek super dzielnie zniosl podroz do Polski (chociaz ani on, ani my nie byl zadowolony, ze nowe odtwarzacz DVD sie zepsul po pierwszym dniu naszej trzydniowej podrozy). Spanie w hotelach po drodze bylo wyzwaniem, ale okolo 23ciej udawalo sie go zmeczyc na tyle, zeby zasnal w naszym lozku. Cala podroz kumulowal widac energie na pobyt na Mazurach. Zostal tam pieszczotliwie nazwany "malym czolgiem" ze wzgledu na swoj temperament. Ale zakwalifikowal sie tez dosyc wysoko w rankingu najwiekszych przytulakow.

Mazury. +3 kg do (i tak juz niepoprawnej) wagi. Hektolitry rosolu, dwa powieczorki dziennie i male domowe przedszkole w domu pelbym wnusiow (+ znajomych z dwudniowa wizyta). Najlepsze wakacje swiata, jak co roku. Tylko, jak zwykle, niedosyt quality time. Tez jak co roku.

 

W te wakacje udalo nam sie wracac przez Pomorze. Odwiedzilismy Babcie i Wujkow (wszystkich tez za krotko), ale ciesze sie, ze sie udalo. No i Casper pierwszy raz zamoczyl stopki w morzu. I nie mogl sie nacieszyc nieskonczenie wielka piaskownica. Nawet smak piasku go nie odstraszal.

 

I od tygodnia jestesmy w domu. Wrocilismy do pracy, a wolnych chwilach dopinamy administracyjne sprawy, a jest ich troche.

 

A Kacperek? Urwiskuje. Odkrywa swiat w sposob, ktory mnie zadziwia (a czasem przeraza). Rozumie rzeczy dosyc doslownie i gdy mowie, ze wezmiemy kapiel to on faktycznie podnosi (!) spora plastikowa wanienke i niesie ja do lazienki. Poltoraroczniak. W weekend kupilismy stolki, na ktorych ma stawac, gdy myje rece. Zapomnij. Usiluje wyrwac kran, gabke ale raczek nie umyje i w ogole nie chce stac na zadnym stolku. Chwile pozniej odwracam sie i widze, jak stolek zostaje przniesiony na druga strone kuchni, zeby wspiac sie na niego i dostac sie do deski do krojenia (bo chyba tam lezy pomidor!). Dzis budowal wierze z poduszek i opakowania pampersow zeby dostac sie pilota, ktory lezal na parapecie. I tak codziennie.

W jego slowniku pojawily sie pierwsze proby 'mmaammmaa' aczkolwiek nadal nie wiem, czy nie chodzi mu bardziej o 'am am'. Bylabym tym samym na czwartym miejscu po 1. A niieee 2. Bobo 3. Bumba.

 

Ale rozumie duzo cwaniak. Zaskakujaco duzo i to tez po polsku, o czym przekonalam sie w czasie wakacji. Dobrze wiedzial, o co Babcia go pyta, albo czego zabrania. Inna sprawa bylo robienie czego z tym faktem, ze sie rozumie. Jestesmy teraz na etapie "gdzie jest nosek / buzia / brzuszek". Oczko i uszko nadal sie myla. I z kazda nowa umiejetnoscia, jak kazda matka zapewne, mysle sobie, ze mam wyjatkowe dziecko. No bo tak jest przeciez?

 

Sciskam as mocno po przerwie i moze bede czasem pisac cos wiecej?

Buziaki 

   

  

 

,

13 sierpnia 2019   Dodaj komentarz

Wampirek

Odkrylam juz, dlaczego C. budzi sie regularnie w nocy. Poznalam po zabkach. Gdy innym dzieciom najpierw wychodza jedynki, dwojki, trzonowce, a na koniec kly, to Casper zamiast od trzonowcow zaczal od gornych klow. Znaczy sie moze jakis maly wampirek? Zgadzaloby sie nawet, bo jak daje "buziaki" to tez z miloscia, ze zostaja slady po zabkach.

 

Te regularne pobudki o trzeciej w nocy ciaza nam (a przede wszytskim mi) nieco. Ale wiem, ze za pare lat bedziemi brakowalo tego nocnego przytulania. Trzymania w ramionach Malego Czlowieczka, ktory blogo opiera swoja glowke o moje ramie i drobnymi paluszkami szuka "przypadkiem" mojej dloni.

 

Poza tym wiosna. Jezdzimy na rowerach, cieszymy sie pogoda (jak nie pada). Nudy. Nudy. Idealnie.

 

 

19 maja 2019   Dodaj komentarz
< 1 2 3 4 5 6 7 ... 10 11 >
Oj_anka | Blogi