Kofakofa
Wtorkowy wieczor. Siedzimy razem na tapczanie przykryci koldra z Bumba. W pewnym momencie Casper przytula sie do mnie jeszcze mocniej i cos tam mruczy pod nosem.
- Kofakofa
Nie bardzo rozumiem, ale nic nie mowie
- KoFam koFam !
To sa te jasne momenty, ktore dodaja sil.
**
W tym tygodniu czuje sie jak meduza. Nie zebym parzyla albo plywala przy plazy, ale mam wrazenie, ze niczym galaretka dopasowuje sie do kazdej powierzchni, na ktorej tylko usiade lub sie poloze. Myslalam, ze tylko poniedzialek bedzie taki, ale przez reszte tygodnia musialam sie zmuszac, zeby wstawac z lozka (okej, Casper mnie zmusza) i cokolwiek popracowac. Nawet nie, ze mi smutno, po prostu "rozlazle'".
Kacperek dostarcza nam duzo radosci i jak na dwulatka calkiem dzielnie dopasowal sie do nowej sytuacji. Zaakceptowal nowa rzeczywistosc chba lepiej niz my. Oma i opa (i wafwaf) sa teraz tylko w telefonie. Tak samo jako Dziadek i Basi (zwana tez Bati).
Z przyjemnoscia hasa po ogrodzie i znalazl odwage by stawic czolo rowerkowi, ktorego troche sie bal na poczatku. Nogi jeszcze za krotkie (choc i tak dlugie jakies), ale smiga i probuje jezdzic. Ten temperament to chyba nie po mamusi. W wolnych chwilach dopomina sie, ze dac mu alo i puscic na nim omamat uuu (nl. olifant - slon), e-ba e-ba (zebra) i bejbi. Znawcy Disneya wiedza, ze chodzi tu o teledysk z Krola Lwa. I tak kilka razy dziennie. Ograniczamy sie tylko do tego teledysku, bo na caly film musimy jeszcze kilka lat poczekac.
Ja do dzis pamietam, jak musialam plakac w kinie, gdy Mufasa zginal. Pamietam nawet, ze bylam w kinie Polonia z ciocia Irenka. (Najpierw to sie w ogole balam, ze sie zgubimy po drodze, bo przeciez ja taka mala, wiedzialam, ze nie znam Warszawy, a ciocia przeciez przyjezdna, to skad ona mogla wiedziec, gdzie jest kino Polonia. A jednak droge znalazla!) Pamietam do dzis, ze myslalam sobie w trakcie filmu, ze Mufasa NIE MOZE zginac. Przeciez to film dla dzieci i ciocia Irenka nigdy by mnie nie zabrala na taki smutny film. Kto Krola Lwa ogladal, wie jednak, jak sie akcja potoczyla. A mnie trauma zostala do dzis.
I powiem Wam, ze ciarki przechodza mnie do dzis, gdy ogladam ten teledysk do piosenki W kregu zycia. Moze obejrzymy z Karelem sobie we dwoje. Jak nie zasne obok lozka Kacperka o 20stej.
Tyle pisania. Musze wygonic dziecko na dwor, bo jakos wyjatkowo woli zostac w komy. I tylko slysze, jak madralinski opowiada cos i gdy klocki mu nie chca sie trzymac, to wzdycha daha-ni daha-ni, co mialoby oznaczac 'Dat gaat niet"' (pl. Nie da sie).
Buziaki (wirtualne)