Mama, kom!
No i stalo sie. Po tygodniach mamroczenia pod nosem, w ostatni piatek padlo z ust Kacperka pierwsze powazne "mama"! I to, kiedy w pelnej euforii biegl sie ze mna przywitac, gdy przyszlam odebrac go ze zlobka.
Z drugiej strony, nasza pani zlobkowa powiedziala, ze Kacperek tez krzyczal radosnie "mama mama", gdy po jego kolege Boba przyszla jego mama. Sama idea wiec, ze (zasadniczo) mame sie ma jedna, wymaga jeszcze dopracowania.
Cos jednak zaczyna rozumiec, bo wieczorem podczas zabawy wskazal paluszkiem na materialowy tunel z ikei i zawolal: "mama, kom!" (nl. Mama chodz). Nie wiem, czy wieksza byla moja radosc na te (pierwsze!) zdanie, czy radosc Kacperka, gdy usilowalam zmiescic sie w te waska, zielona rure.
To sa te najfajniejsze momenty. Lagodza niedobor snu i nadwyzki stresu, jakie funduje nam przeprowadzka. Ale niedlugo koncowka wrzesnia i wychodze z zalozenia, ze gwiazdy musza mi wtedy sprzyjac. Czy cos.
Ahoj, sposrod kartonow.
Dodaj komentarz