• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

z bliska i daleka

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2023
  • Marzec 2022
  • Luty 2022
  • Sierpień 2021
  • Czerwiec 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Grudzień 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Maj 2019
  • Kwiecień 2019
  • Marzec 2019
  • Luty 2019
  • Styczeń 2019
  • Grudzień 2018
  • Listopad 2018
  • Październik 2018
  • Wrzesień 2018

Archiwum wrzesień 2018

< 1 2 >

Chlopczyk

W piatek poszlam do zlobka odebrac malego Kacperka. Pani przyniosla mi dziecko. I tak popatrzylam na nie (po raptem kilku godzinach przerwy) i jakby nie Kacperek. Taki jakis duzy, ze skupiona mina. I wtedy sobie uswiadomilam, ze to juz nie "dzidzius", tylko maly chlopiec. Nawet blysk w oku juz inny. Dzieci naprawde rosna tak szybko.

Juz calkiem pewnie siedzi, a z jego ust wydostaja sie coraz trudniejsze dzwieki. (Ttta-tta-tta-tta!) Z entuzjazmem stuka w lustro i zaczepia kolege, ktory sie do niego usmiecha. I z masy zabawek porozrzucanych na podlodze wybiera te najlepsze: kapcie, kable i ladowarki. 

No i walczymy z pierwszym katarem. Majac nadzieje, ze na katarze sie skonczy, bo w zlobku sezon na przeziebienia uznaje sie za otwarty.

 

W miedzyczasie wykorzystuje swoje "wolne" dni na wizyty w urzedach. I zaluje, ze czasy sie zmienily, bo kiedys to chociaz kielbasa lub kawa z importu czlowiek mogl wiecej zalatwic.

 

Ja dalem podwawelska

  

25 września 2018   Dodaj komentarz

Problem z "dzien dobry"

I wcale nie bedzie o tym, czy "dzien dobry" piszemy razem czy osobno.

 

Belgowie (no moze nie wszyscy) maja problem z "dzien dobry". A nawiazywanie kontaktu wzrokowego, porozumiewawczy usmiech, czy lekkie powitalne uniesienie reki (jak to bylo kiedys w zwyczaju miedzy biegaczami w Warszawie) - na nic z tych rzeczy liczyc nie trzeba. No chyba, ze miedzy zaznajomionymi sasiadami, ale i to nie zawsze. Dziwni mnie to, bo w moim wyobrazeniu to narod zamkniety, ale jednak zwracajacy uwage na drobne grzecznosci.

Ale jednak i tu moze czasy sie zmieniaja i wszystko jest gorzej niz bylo kiedys. 

 

Dajmy na to, dla porownania, szatnie w klubie fitness. Gdy w Polsce wchodzilo sie do szatni, nietaktem bylo nie powiedziec nic. "Dzien dobry" jednak wystarczalo w zupelnosci. W Niemczech bylo znow jeszcze bardziej hop siup do przodu, bo trzeba bylo od czasu do czasu nawet porozmawiac z nieznajomymi o tym, gdzie sie kupilo legginsy, albo o pogodzie (to byl dopiero szok dla mnie, zwazywszy, ze Niemcy nie slynna  talentu do small talkow).

Belgia przegrywa ewidentnie w tym rankingu. Zrozumiem jeszcze, ze wchodze do szatni, mowie "dzien dobry" i nikt nie odpowiada. Moze mysla, ze mowie do kogos innego? Albo suszarka za glosno huczy. Ale bywa gorzej gdy na moje "dzien dobry" ktos odwraca do mnie glowe, patrzy i ... znow sie odwraca nie odpowiadajac nic. Nie rozumiem. 

Dlaczego mnie tak wzielo z tym "dzien dobry"? Bo mamy niedaleko maly kawalek zieleni (kilka drzew, krzaki i duzo pokrzyw), ktory mijam ostatnio regularnie spacerujac z kluseczkiem w strone parku Middelheim. Moze ze 100 metrow zieleni. I uwazam to za magiczny las. Kogo bym tam nie mijala, kazdy sie usmiecha, mowi "dzien dobry".

Gdy jade rowerem, to z usmiechem usunie sie na bok (o odwiecznym konflikcie piesi-rowerzysci napisze innym razem). Jakby jakis inny wymiar. Ledwo wyjde z tego kawalka lasu i juz normalnie, nos na kwinte, nie-usmiechamy-sie, nie-nawiazuj-kontaktu-wzrokowego, nie-mow-do-mnie-gdy-biegam.

Wnioski? Moze Belgom zwyczajnie brakuje lasow do szczescia? Mialoby to sens, zwazyszy, ze w 2040 zaplanowany jest oficjalny beton stop. Tak, dobrze rozumiecie. Od 2040 nie bedzie mozna juz stawiac w Belgii nowych domow. Moze i dobrze. Inaczej nikt by juz nie mowil do siebie "dzien dobry".

 

Poza tym trzymamy sie i krok po kroku wprowadzamy nowosci do zycia naszej trojki.

Pierwsze wieczorne wyjscie, osobne spanie (czytaj zasypianie, bo wiadomo, ze po nocnym cycusiu "ktos" przenosi dziecko do naszej sypialni...), srody u dziadkow, nowy karnet na joge z kolezankami.

 

Niedluga najwieksza zmiana dla nas wszystkich: Mama wraca do (nowej!) pracy. 

  

 

19 września 2018   Dodaj komentarz

Nikt mi nie powiedzial, ze rodzicielstwo...

nauka odpuszczania. Albo, innymi slowy, puszczania wolno.

Malo kto wie, jak bardzo nie lubie segregowac ubran w szafie. Nie chodzi o samo zajecie (ktore w efekcie daje mile rezultaty), ale o fakt, ze kazde z tych ubran ma (lub mialo) jakas wartosc sentymentalna. Mniejsza lub wieksza. Bluzka z Erasmusa, szalik z liceum itd itd.

Mozna sie wiec domyslac, ze sortowanie ubranek Kacperka, ktory rosnie jak kapusta (przyslowie niderlandzkie) sprawia mi watpliwa przyjemnosc. I nie zrozumcie mnie zle! Ciesze sie, ze rosnie, rozwija sie i jest obywatelem slusznej wagi, jesli moge to tak okreslic. Ale tempo, w jakim rosnie, uswiadamia mi, jak szybko plynie czas i jak szybko jednak ten Maly Czlowiek sie usamodzielnia. I chociaz cieszy mnie to ogromnie, to gdzies w srodku slysze glos: "Ale ze jak? Bez mamusi?"

Kacperek juz prawie-siedzi. Zdecydowanie odmowil jedzenia w 'bujadelku' i woli juz powaznie, w plastikowym krzeselku. Dzis rano okazalo sie ponadto, ze poza przypadkowym rolowaniem, umie przemieszczac sie rowniez do tylu (chociaz wedle madrych ksiazek ma na to jeszcze dwa miesiace). Ponadto wyrywa mi uparty kubeczek z rak i chce rozlewac pic sam. No i (i tu najwiekszy smuteczek) przestal miescic sie w co-sleeperze (tj. dostawianym lozeczku, ktore stoi od jego narodzin w naszej sypialni). To znaczy, miesci sie. Ale cwaniak chwyta za krawedz lozka i zaglada ciekawski, co jest poza lozeczkiem. Ciagnie za wszystkie metki i odkryl z radoscia, ze potrafi swoje lozeczko sam rozbujac... Dzis wieczorem mialo nastapic wiec oficjalne pozegnanie i ostatni raz mialam mu pozwolic zasnac obok, a dopiero od jutra przeniesc wieczorny rytual zasypiania do jego pokoju, gdzie stoi "prawdziwe" lozeczko. Nie dalo sie. Szalenstwa, przewracanie sie na brzuch i wierzganie nogami. Frytek zaniosl wiec go juz dzis do jego pokoiku, gdzie zasnal od razu mogac wreszcie rozlozyc szeroko ramionka. To znaczy, ze, czy tego chce czy nie, "wszystko, co ma przyjsc" dzieje sie juz teraz.

I troche mi z tego powodu smutno. A moze raczej sentymentalnie.

Bo nie ma dla mnie noca przyjemniejszego dzwieku, niz cichy, regularny oddech spiacego obok maluszka.

Ale to chyba normalne, nie ?

16 września 2018   Dodaj komentarz

Co u nas

Powinnam chyba zmienic nazwe bloga, bo wlasciwie wszystko, co pisze (i bede pisac przez jakis czas) kreci sie wokol Malego Czlowieka. Ale domyslam sie, ze Was to bardzo interesuje, tak wiec bedzie jeszcze wiecej. :)

Moje zycie jest nadal dosyc proste. Spanie, niespanie, miedzy 4 a 6ta rano przenosze (zazwyczaj juz rozbudzonego) Kacperka z naszej sypialni do jego docelowego pokoju, zeby Frytek mogl dluzej pospac (mezczyzna niewyspany, to gorzej niz glodny). Potem znowu poranna drzemka, jedzenie.. i tak w kolko. Popoludniami szalenstwa na macie. Chociaz maty do zabawy mamy dwie, to obecnie jestesmy juz na etapie rozwoju psycho-ruchowego, gdzie ze Kacperek laduje i tak wszedzie poza nimi. Niby kazdy mowil "poczekaj az zacznie raczkowac", ale nie wiedzialam, ze przeczolgiwanie sie i rolowanie jest rownie skuteczna (i niebezpiecznie szybka) metoda przemieszczania sie. Kacperek sprawdza juz grzejniki, krzesla, podbicie fotela, a wczoraj przeturlal sie kilka metrow do orbitreka. Za kazdym razem z blyskiem w oku i szelmowskim usmiechem. Podnoszenie kluseczka i odnoszenie go w bezpieczne miejsce owocuje niezlym bolem plecow. Probuje wiec wprowadzac moment relaksu i edukacji, kiedy to siedzac w swoim bujadelku ma sluchac, jak Wiktor Zborowski i Piotr Fronczewski albo to ciagna rzepke z babcia i dziadkiem, albo licza wagony lokomotywy. Musze przyznac, ze o ile Rzepke przyjmuje z usmiechem, to glos Piotra Fronczewskiego wydobywajacy sie z youtuba, pare razy przyprawil kogos o drzaca dolna warge i krotki wybuch paniki.

Od zeszlego tygdonia pojawil sie w tej naszej rutynie zlobek. Pomimo piatkowej traumy (jedyna dziewczynka w zlobku ma podobno hobby, jakim jest drapanie innych dzieci, gdy pani nie widzi) nadal dajemy rade. Widze juz nawet pierwsze postepy. Kacperek z przyjemnoscia pije wode (co ja sie naprobowalam z nim), ale, co najwazniejsze, pozytywnie reaguje na inne dzieci. Podczas spaceru zaczal smiac sie, gdy zobaczyl obok swojego wozka przechodzaca dziewczynke. Zastanawia mnie, czy tak mu juz zostanie ta otwartosc na ludzi. I rozczula mnie ta jego naiwnosc i zachwyt. No i niemiennie - sprzedalby wszystko za chwile przytulania. Gdzie ci mezczyzni...

Poza tym piekna jesien. Belgijska zlota jesien. 

 

11 września 2018   Dodaj komentarz

Baby steps, czyli malymi kroczkami

Chociaz juz od roku widzialam siebie oczami wyobrazni cala zalana lzami odprowadzajaca Kacperka do zlobka to (ku swojemu wlasnemu zdziwieniu) jakos jednak calkiem dzielnie to znioslam. Troche moze zaschlo mi dziwnie w gardle, gdy chcialam mu raz jeszcze wytlumaczyc dokad idziemy (jakby mnie rozumial), wiec duzo nie mowilam i tak sobie pomilczelismy po drodze. A pisze najpierw o swoich przezyciach, bo Kacperek sam to chyba niezle sie bawil. Dostal ziemniaczki z marchewka (ktore sobie wtarl z reszta w oczy), popatrzyl na 'duze' dzieci, ktore poztywnie zareagowaly na jego przyjscie krzyczac: 'oooh Baby! Baby!'. No ale nie ukrywajmy, dwie godziny (bo przeciez to dopiero adaptacja) mijaja szybko, wiec ja akurat zdazylam do Lidla i z powrotem, a Kacperek nie zdazyl nawet jakos specjalnie poplakac. Staram sie hartowac mysla, ze moze jeszcze byc roznie, aczkolwiek pierwszy, calkiem udany pobyt w zlobku za nami i mozna go ocenic pozytywnie. Duzo przezyc jak na jeden dzien i jak na jednego Malego Czlowieka, wiec popoludnie spedzil juz w domu na drzemkach i pewnie przetrawial w swojej malej glowce wszystkie zdarzenia, dzwieki i kolory. I z 'glodu' opchnal caly sloiczek musu owocowego. Dzis natomiast popoludniowa 'adaptacja' u dziadkow. Ja mam w tym czasie szanse isc do lekarza sprawdzic przyczyne mojej wiecznej chrypki. I moglabym tyle jescze zrobic w domu... ale chyba nie zrobie :) Albo moze wysle kolejne CV.

Usciski

05 września 2018   Komentarze (2)
< 1 2 >
Oj_anka | Blogi