Jeszcze sie mnie nie pozbyliscie
Chociaz musze przyznac, ze sama zapomnialam i nazwy i hasla zeby sie zalogowac, wiec chwile to trwalo zanim sie tu dostalam.
Kto z Was widzial ostatnio naszego Casperka, wie dobrze, jak wygladam wieczorem i ile energii zostaje mi na cokolwiek. Gdzie tutaj wiec mowa o pisaniu bloga. Drugim powodem mojego niepisania (serio serio) jest nasz wiekowy laptop. Czasem bym nawet siadla i napisala kilka slow, ale nie mam cierpliwosci zeby 10 minut czekac, az komputer sie wlaczy, a potem kolejnych 5 zeby sie zalogowac. Caly kwadrans z zycia, kiedy to moznaby pozmywac, zmiksowac zupe (moje zupy sa atak ubogie, ze robie z nich "miksowki", zeby to zamaskowac) albo mozna tez w kwadrans zasnac...
Wiosna.
Minela szybko. Temperaturami zdawala sie zapowiadac rownie upalne lato, jak to zeszloroczne. Chociaz w Belgii w tym roku padl rekord ciepla (uf, akurat nas nie bylo), to jednak lato daje sie przezyc pod wzgledem temperatur. Upaly na zmiane z deszczem (malo nas to jednak cieszy zwazywszy, ze w bloku mamy niezdiagnozowany wyciek wody deszczowej/sciekow w piwnicy).
Ale ja zaczelam o wiosnie, a juz opowiadam Wam o awarii w piwnicy. Wiosna minela szybko, przyjemna Wielkanoc, znalezienie pracy, coroczny weekend ze znajomymi w Ardenach. Milo patrzec, jak powoli sie zmieniamy jako paczka, ale ze jednak co roku kazdy stara sie zeby byc obecnym (mowimy tez o znajomych, ktorzy przylatuja z Afryki!). Grupa rosnie i powieksza sie o nowych partnerow i o nowe pokolenie. Alkoholu zostalo nam w tym roku tyle, ze w niedziele po poludniu musielismy wszytsko rozdzielac. Przyjemna odmiana taki wypad, nawet jesli 90% calego czasu spedzalam majac na oku/karmiac/uspakajajac Kacperka.
No i wiosna tez znalezlismy nasz dom. A moze powinnam napisac Nasz Dom? Nie pisalam wiele o tym na blogu, bo droga od umowy przedwstepnej, wizyt po bankach ("Jakto? To Pani dopiero teraz wrocila do pracy? Uj, nie..." az po akt notarialny (prawie odwolany przez stan zdrowia sprzedajacego) byla dosyc stresujaca. Teraz jeszcze kilka tygodni przepraw z wynajmujacym zanim dostaniemy klucze i polozymy przed drzwiami wejscowymi nasza wycieraczke. A dom jaki? Ceglany, ze skosnym dachem i calkiem przyzwoitym ogrodkiem, w ktorym kiedys bedziemy jeszcze chcieli posadzic Magnolie (z wielu przyczyn kojarzy mi sie ona z nadzieja). No i z pokojem goscinnym dla tych, ktorym jakos nie zawsze bylo po drodze do nas. Najwiekszym wyzwaniem (przynajmniej dla mnie) bedzie nowa okolica. Z poludnia Antwerpii, gdzie spedzilam 7 z moich prawie 8 lat w Belgii, przyjdzie mi zmienic zupelnie otoczenie i udac sie w troche inna strone na przedmiescia. Wedlug warszawskich standardow to wcale tak niedaleko, ale Flamandowie (zyjacy przeciez w skali mikro) naprawde przywiazuja sie do swoich wiosek i miasteczek. Po akcencie rozpoznaja tych, ktorzy mieszkaja 20 kilometrow dalej. Po moim akcencie w ogole trudno poznac z ktorej "wioski" jestem, ale nie ukrywam, ze troche sie obawiam zmiany i zastnawiam sie czy malomiasteczkowa mentalnosc, ktora wszyscy mnie strasza, naprawde bedzie mi tam doskwierac.
Az sama usmiecham sie pod nosem. Przeprowadzilam sie juz kiedys przeciez na 'hop siup' do Belgii, potem na rok do Niemiec, a najbardziej boje sie przeprowadzki do Ranst. To chyba znak, ze sie powoli "zBelżam"! :D
Lato.
Oczami wyobrazni widzialam siebie siedzaca przy biurku, patrzaca przez okno na jesiony (jeden cos chyba usycha w tym roku) i piszaca bloga w czasie wakacji. Takze tyle tego, co sobie siebie widzialam chociaz oczami wyobrazni. Oczywiste, ze nie otworzylam nawet zadnej ksiazki, ktora wzielam, a jedynym sukcesem literackim bylo przeyczytanie (w trzech turach) wywiadu z Katarzyna Grochola w Poradniku Domowym.
Kacperek super dzielnie zniosl podroz do Polski (chociaz ani on, ani my nie byl zadowolony, ze nowe odtwarzacz DVD sie zepsul po pierwszym dniu naszej trzydniowej podrozy). Spanie w hotelach po drodze bylo wyzwaniem, ale okolo 23ciej udawalo sie go zmeczyc na tyle, zeby zasnal w naszym lozku. Cala podroz kumulowal widac energie na pobyt na Mazurach. Zostal tam pieszczotliwie nazwany "malym czolgiem" ze wzgledu na swoj temperament. Ale zakwalifikowal sie tez dosyc wysoko w rankingu najwiekszych przytulakow.
Mazury. +3 kg do (i tak juz niepoprawnej) wagi. Hektolitry rosolu, dwa powieczorki dziennie i male domowe przedszkole w domu pelbym wnusiow (+ znajomych z dwudniowa wizyta). Najlepsze wakacje swiata, jak co roku. Tylko, jak zwykle, niedosyt quality time. Tez jak co roku.
W te wakacje udalo nam sie wracac przez Pomorze. Odwiedzilismy Babcie i Wujkow (wszystkich tez za krotko), ale ciesze sie, ze sie udalo. No i Casper pierwszy raz zamoczyl stopki w morzu. I nie mogl sie nacieszyc nieskonczenie wielka piaskownica. Nawet smak piasku go nie odstraszal.
I od tygodnia jestesmy w domu. Wrocilismy do pracy, a wolnych chwilach dopinamy administracyjne sprawy, a jest ich troche.
A Kacperek? Urwiskuje. Odkrywa swiat w sposob, ktory mnie zadziwia (a czasem przeraza). Rozumie rzeczy dosyc doslownie i gdy mowie, ze wezmiemy kapiel to on faktycznie podnosi (!) spora plastikowa wanienke i niesie ja do lazienki. Poltoraroczniak. W weekend kupilismy stolki, na ktorych ma stawac, gdy myje rece. Zapomnij. Usiluje wyrwac kran, gabke ale raczek nie umyje i w ogole nie chce stac na zadnym stolku. Chwile pozniej odwracam sie i widze, jak stolek zostaje przniesiony na druga strone kuchni, zeby wspiac sie na niego i dostac sie do deski do krojenia (bo chyba tam lezy pomidor!). Dzis budowal wierze z poduszek i opakowania pampersow zeby dostac sie pilota, ktory lezal na parapecie. I tak codziennie.
W jego slowniku pojawily sie pierwsze proby 'mmaammmaa' aczkolwiek nadal nie wiem, czy nie chodzi mu bardziej o 'am am'. Bylabym tym samym na czwartym miejscu po 1. A niieee 2. Bobo 3. Bumba.
Ale rozumie duzo cwaniak. Zaskakujaco duzo i to tez po polsku, o czym przekonalam sie w czasie wakacji. Dobrze wiedzial, o co Babcia go pyta, albo czego zabrania. Inna sprawa bylo robienie czego z tym faktem, ze sie rozumie. Jestesmy teraz na etapie "gdzie jest nosek / buzia / brzuszek". Oczko i uszko nadal sie myla. I z kazda nowa umiejetnoscia, jak kazda matka zapewne, mysle sobie, ze mam wyjatkowe dziecko. No bo tak jest przeciez?
Sciskam as mocno po przerwie i moze bede czasem pisac cos wiecej?
Buziaki
,