Adwent w nowym domu
W mojej (polskiej) rodzinie jest obecny gen odpowiadajacy za przekrecanie tekstow piosenek. Taki ma moj Tatus (pozdrawiam), taki gen mam tez ja. Po Tatusiu to podejrzewam, bo jakos mu sie za kazdym razem kolysanki inaczej spiewaly (oczywiscie zawsze poprawialam, jak mu sie ‘zapomnialo’ ktorejs zwrotki.) Ja tez wiem po sobie, ze nie jestem w stanie zapamietac tekstow piosenek. Nie wiem, czy jest ‘utul, ze znuzone lkaniem powieczki” czy moze „lkaniem usteczki”. Zawsze na odwrot trafiam.Moj belgijski malzonek potrafi czasem lepiej powtorzyc (nawet bez zrozumienia) fonetycznie polskie piosenki.
Wczoraj odkrylam, ze nosicielem tego muzykalnego genu jest tez nasz Pierwodorny.
C. jest fanem clowna Bumby. Bumba (z pochodzenia Antwerpijczyk) to bohater kilkominutowych filmikow dla dzieci do lat trzech. Ktos cos kiedys nagral i chyba nie spodziewal sie, ze Bumba bedzie takim hitem w niskich landach. Ale do rzeczy. Bumba ma tez rozne piosenki, wiadomo. W jednej z nich (tu link) dzieci spiewaja po niderlandzku: „Bumba, Bumba! Podnosimy nozki!”. A co ja slysze wczoraj spiewane dzieciecym glosikiem Kacperka do tej melodii?!
„Bumba Bumba, buty, buty!”.
Geniusz.
Mlody sie nam troche rozgadal. Wiadomo, ze dominuje niderlandzki. Jak mowie, zeby zdjal kurtke, to pyta sie: „Jasje?”. To mowie: „Tak, kurtke.” I sie dogadujemy w ten sposob. Slowem ostatnich miesiecy jest „Abo” (auto) i „Asia” (piesek). No i polskie slowo „buty”. Syn swoich rodzicow!
Z umilowaniem czytamy o przygodach Pucia i chociaz Dziadek z ksiazeczek zostal „Opa” to jednak mam wrazenie (albo nadzieje), ze ta polska edukacja nie pojdzie na marne.
To tak tytulem wstepu. Wiem, ze malo pisze, ale nie oszukujmy sie, czas wolny to luksus. Od sieprnia nie byam na silowni, a juz nie bede nawet udawac, ze mam codziennie w domu swiezy obiad. Wiec jednak wybieram zazwyczaj ugutowanie zupy, a nie wlaczenie laptopa. Wene nawet mam nieraz, ale potem wroce z pracy, odbiore Malego ze zlobka (a nasz zlobek jest obok starego adresu, przez co codziennie jestem +1 godznie dluzej w drodze), to poza ta zupa na niewiele zostaje sil. A potem i tak trzeba ogarnac pobojowisko w kuchni, wykapac malego silacza, wsadzic w pizamke i ululac do snu. Zasadniczo norma jest juz, ze Frytek po powrocie z pracy zastaje mnie spiaca na tapczanie w pokoju C. Juz nawet mnie nie budzi.
I jak zwykle niechronologocznie.
Jak sie domyslacie (wiecie), od pazdernika zmienilismy adres zamieszkania. Nie ma sie co oszukiwac, kawalek dluzej jezdziemy samochodem do i z pracy (chociaz to glownie ze wzgledu na zlobek, bo uparlismy sie, zeby dziecku stresu oszczedzic i do wrzesnia ma zostac w swoim starym zlobku).
Nie znalazlam jeszcze w okolicy porzadnej piekarni, a markety niby takie same, ale jakies mniejsze. Ale sa przynajmniej. Z drugiej strony slyszymy czasem krowy i konie, obok mamy kawalek lasu (to Belgia, wiec to mini kawalek). Nie chce mi sie juz wracac do ‘starego’.
Sama przeprowadzke troche puszczam w niepamiec, bo kosztowala nas sporo stresu. Moze nie przeprowadzka, ale poprzedni lokator. Ale w miedzyczasie doprowadzilismy dom i ogrod do wzglednego porzadku. Wiadomo, mamy cala liste zyczen (poczawszy od nowej, niezatykajacej sie toalety) az po wstawienie drzwi balkonowych w salonie... ale to sa plany na kolejne lata. Zaczniemy od tych najmniej luksusowych.
Pod koniec listopada mielismy wizyte najwyzszej rangi (pozdrawiam rodzicow). Myslalam, ze jak ludzie, pojdziemy elegancko na spacer, moze jakies gofry (dluzsze stolowanie sie jst trudne z C.), ale nie. Spacer byl, gofry niby tez, ale reszte pobytu sie uparli (niektorzy) docieplac nam drzwi garazowe. Taka dobra ze mnie corka. Ale powiem Wam, ze nie dosc, ze wreszcie garaz cieply, to mamy chyba najladniej ocieplone drzwi w calej okolicy J
I tak to, w duzym skrocie. Ide wypic spokojnie herbate. Mlody spi (chory, w domu). Ja mam dwa dni wolne. Wyszlabym na chwile na spacer, ale drzewa zgiete w pol od wiatru... nie, chyba poczekam. Jakos tutaj nawet przyjemnie w srodku. Na stole sloj z niedopieczonymi bialymi pierniczkami i nasz coroczny wieniec adewentowy. Pachnie wszedzie (rozgotowanymi) kopytkami i choinka nawet stoi w tle (wczoraj Casper sam wybieral tj. zaczal glaskac drzewko w sklepie). Znaczy sie Dom a nie dom.
Mozna przyjmowac gosci.
Usciski
Dodaj komentarz