• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

z bliska i daleka

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2023
  • Marzec 2022
  • Luty 2022
  • Sierpień 2021
  • Czerwiec 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Grudzień 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Maj 2019
  • Kwiecień 2019
  • Marzec 2019
  • Luty 2019
  • Styczeń 2019
  • Grudzień 2018
  • Listopad 2018
  • Październik 2018
  • Wrzesień 2018

Archiwum październik 2018

Wpis w dwoch czesciach

Jest 6.50 (pisze offline, w Wordzie, wiec sam wpis dodam pozniej). Casper spi. Przespal cala noc. I jestem w takim szoku, ze nie wiem, co zrobic z wolnym czasem, bo sniadanie juz zjadlam, umyta i umalowana siedze w swoim stroju sportowym (przebieram sie w pracy) gotowa do wyjscia. Nie zeby takie poranki to byla norma u nas w domu. Pewnie Casper uslyszal wczoraj rozmowe telefoniczna swojego taty, ktory w rozmowie z babcia powiedzial, ze chetnie by podrzucil im Kacperka, zebysmy sie raz porzadnie mogli wyspac. Sie dziecko widac przestraszylo, ze je oddamy na noc i postanowilo spac.

Choc wiem za dobrze, ze jedna jaskolka wiosny nie czyni.

*

W poniedzialek rano, gdy odpinalam rower i zmywalam z siodelka reszty deszczowki, pomyslalam, ze jest nieprzyjemnie, jakby to prawie byl listopad. Po czym uswiadomilam sobie, ze to jest prawie listopad. Ladne, sloneczne tygodnie (ekstremalnie dlugiego) babiego lata zupelnie mnie zmylily.

 

(i tutaj ktos obudzil sie na sniadanie, wiec notke dopisuje wieczorem)

 

 

Poza tym, opanowywanie nowego trybu zycia idzie nam powoli.

W ciagu ostatnich 2 miesiecy Frytek zdazyl juz trzy razy byc chory. Ja staram sie funkcjonowac na adrenalinie i ladowac sobie baterie chociazby tym swoim rowerowaniem, ale krotkie noce (a zdazylo sie ich ostatnio kilka) daja sie czasem we znaki.

Wieczory spedzamy z Kacperkiem glownie sami, bo Frytek dlugo pracuje. Zwazywszy, ze Mlody Czlowiek przechodzi faze leku separacyjego, to spedzamy ‘caaaale’ wieczory razem. Najlepiej na rączkach. Kluseczek pcha mi sie na kolana, wierci glowa dziure w brzuchu, a gdy jednak zdarzy mi sie go odstawic na podloge, to czepia sie mojej nogi i nie chce puscic. Męczące to, ale tez mnie rozczula. Wieczorna kapiel zaczyna tez byc nie lada wyzwaniem, bo Kacper przechodzi okres fascynacji hydraulicznej i z uporem maniaka probuje mi wyrwac weza prysznicowego (a najlepiej to juz takiego, z ktorego leci woda!). W zyciu bym kiedys nie uwierzyla, ze kilkumiesieczne dziecko moze miec taki silny chwyt. Dzis, oderwanie Kluseczka od prysznica, zajelo mi, bez mala, kilka minut.  

 

I po tej dlugiej walce sama dzis padam. Umylam wiec butelki, naszykowalam mleko w proszku (w zlobku w koncu nie ma cycusia) i spakowalam swoj plecak na jutro. Mozna isc spac.

Miejmy taka nadzieje.

Ale za pare lat przeczytam ten wpis, przypomne sobie malego Kacperka w pizamce w misie i pomysle 'te krotkie noce, to sie tak szybko zapomina'.

Buziaki

24 października 2018   Dodaj komentarz

Weekend waznych postepow

Mimo ze mowa o jednorazowm sukcesie, to chcialabym jednak podzielic sie ze swiatem faktem, ze Kluseczek przespal cala noc z piatku na sobote! 19:30 to 6:50! 

Nie powtorzyl juz niestety tego sukcesu i dzis szaleje od 5:30. Ale super dzielnie zniosl stanie w kolejce do lokali wyborczych. Dzisiaj wybory samorzadowe, a, ze w Belgii sa one obowiazkowe - mozecie wyobrazic sobie kolejki zadowolonych mieszkancow. I, mimo braku obywatelstwa, nawet ja sie postaralam i moglam glosowac na podstawie tzw. niebieskiej karty (nieco nieszczesliwa nazwa). Sie okaze, czy na tych wlasciwych.

 

Z innych waznych postepow - idzie dolna jedynka! 

To ile jeszcze tych zebow zostalo? 

14 października 2018   Dodaj komentarz

Pierwszy tydzien chaosu.

Po godzinie 17 nie ma juz w zlobku wielu dzieci. A o 17:30 zostaje glownie jeden (znajomy Wam) maluszek. I jakos tak wtedy mi przykro, bo zeby chociaz byl przedostatni, to moze mialabym mniej wyrzutow, ze tak pozno go odbieram. Z drugiej strony nie uwierzylibyscie, ze ja (ze swoja umiarkowana kondycja i pociazowym zapasem energetycznym) tak szybko umiem jezdzic na rowerze. Jak nigdy dotad!

 

I tak, dzis i wczoraj, zastalam pania ze zlobka z tym malym chlopczykiem na rece, gdy stali przy oknie i wygladali, czy moze jedzie juz mamusia. I jak ja sie ucieszylam, ze Kacperek sie ucieszyl na moj widok. Bo, chyba tego nie wspominalam, do tej pory cieszyl sie glownie na widok wracajacego taty (nawet gdy ten wyszedl tylko na 3 minuty do piwnicy), albo na widok ladnych pan ekspedientek (glownie blondynek). Taki chyba los mam. One po prostu sa i kropka. 

 

Z drugiej strony, kiedy slysze, ze dobrze sobie radzi w zlobku i czytam zapiski od opiekunki (mamy system komunikacji zeszytowej) to jakosmi lzej.

"Casper jest bardzo lubiany przez starsze dzieci. Gdy go widza, przychodza go poglaskac lub polaskotac lub przynosza zabawke".

"Dzis, usadzony obok kolegi, zaczal z nim gaworzyc"

"Gdy tylko zobaczyl swojego kolege Thomasa bardo sie ucieszyl i chcial mu dac 'buziaka'" [Czytaj: pewnie sprawdzic, czy jego brode tez da sie ugryzc]

No i z dzisiaj: "11:00. Casper zjadl warzywka o tej samej porze co starsze dzieci. Oh, to one tez jedza?!"

 

Gdy spytalam, jak reaguje na nowego mlodszego o miesiac o kolege uslyszalam, ze dobrze. Gdy ten zaczyna plakac to Casper zaczyna sie smiac. Znaczy sie poczucie humoru tez juz ma po rodzicach...

 

No i juz nie kluseczek, a maly chlopczyk.

Niczym zolnierz na poligonie przemieszcza sie pol-crawlem. W tym tygodniu odkryl, ze sam moze wypelznac z pokoju do korytarza, a z korytarza do kuchni. Korytarz jest co prawda nieco bardziej interesujacy, bo stoja w nim buty. I nie wiem, jak on to robi, ale wybiera tylko te skorzane (i probuje je zjesc - zeby bylo oczywiste). Taki mlody, a juz sie zna.

 

I to wszystko tak z przymrozeniem oka. A na powaznie, to zaczelam nowa prace. Mysle, ze jeszcze troche potra zanim sama sie oswoje z mysla, ze nie moge juz, jak kiedys, wyjsc pol godziny pozniej, bo teraz wiem, ze ktos na mnie czeka. Ciesze sie, ze moge znow dojezdzac do pracy rowerem. Z drugiej strony to jakies apogeum, gdy widze, jak jezdza rowerzysci. Rozumiem juz skad okreslenie wielterroristen. ('wiel' po niderlandzku oznacza kolo) Antwerpia jest dodatkowo rozkopana wszedzie, gdzie sie da i tak naprawde rower pozostaje jedyna sensowna alternatywa, bo wybierajac autobus nie mam zadnej gwarancji dojechania do domu na czas. Co nie jest pokrzepiajace w perspektywie nadchodzacej zimy. Ale patrzac pozytywnie: zakupilam juz fluo-ponczo i pewnie do kompletu dokupie przeciwdeszczowe fluo-spodnie. I jakos damy rade. Jak wiosna bede wygladac jak druga Chodakowska, to pomysle, ze bylo warto.

A praca? To jeszcze nie wiem. Poki co, sie przyuczam. I pewnie duzo wiecej tu nie bede pisac, bo zwazywszy na zawod HRowca,to dyskrecja jest milo widziana :-) Tyle tylko powiem, ze znow pracowac bede z 'kolesiami'. We odblaskowych ubraniach :).    

 

 

12 października 2018   Dodaj komentarz

Chrzest i urodziny nr 31

Dostalam kiedys od swojego malzonka artykul do przeczytania (zapewne bardzo naukowy i na podstawie badan amerykanskich naukowcow). W artykule byla mowa, ze kobiety sa najpiekniejsze w wieku 31 lat. Zapamietalam wiec te liczbe i od kilku lat czekalam tylko az stuknie mi ten sluszny wiek. Nie oszukujmy sie. Czy ja na pewno jestem teraz najpiekniejsza, to smiem sama lekko watpic. Ciaza, jak ciaza, ale budyń i odwieczny głód towarzyszacy karmieniu piersia zostawily swoje slady. Mozna je nieco maskowac albo z nimi (powoli) walczyc. Na przyklad chodzac na joge w soboty rano (tak, sobota rano boli nawet wtedy, kiedy ma sie ma dzieci). No i ograniczajac budyn, co powoli sie udaje, zwazywszy, ze (z lekkim bolem serca) stopniowo ograniczam karmienie.   

 

[Przerwa na podniesienie Kacperka, ktory wlasnie dorwal sie do kapci pod fotelem]

[Teraz do mojej nogi]

 

Ale nie o diecie mialo byc. Mialo byc o tym, ze jest ziarno prawdy w tym artykule. I chociaz moze ja nie jestem najpiekniejsza, to moje 31 urodziny takie owszem byly. Bo byli na nich wszyscy – Mama, Tata i Krzys z rodzina. Moze nie przylecieli specjalnie na te okazje, ale jednak byli i to sie liczy. Dostalam nawet w prezencie pralinki w wymyslnych ksztaltach, jednak dajacy ten prezent (lat 3,5) zaznaczyl z pewna tesknota w oczach, ze czekoladowe sówki są chyba najlepsze. Więc ostatecznie musialam sie prezentem podzielic.

 

A dzien wczesniej ochrzcilismy Kacperka. W pobliskiej parafii, w kameralnym gronie najblizszej rodziny i kilku znajomych. Maly elegant, w wydzierganym przez babcie kubraczku, byl zachwycony. Cieszyl sie i pokrzykiwal radosnie. Woda w chrzcielnicy calkiem mu odpowiadala i odwracal sie zaciekawiony patrzac, co jeszcze jest w tej misce (oczekiwal zapewne jakiegos gumowego dinozaura, bo bez nich w domu kapiel sie nie liczy). Ale udalo sie. Mimo, ze noce poprzedzajace uroczystosc raczej nie obfitowaly w sen, a katar zdawal sie nie konczyc, to ostatecznie wszyscy bylismy w formie w ostatnia sobote. Nawet na rodzinnym obiedzie (czytaj: catering u tesciow) bylo nam nienajgorzej.

I, jak zwykle, szkoda, ze tak szybko.

 

No dobra, pora konczyc pisanie. Zaraz dochodzi 8 (rano) i widze, ze maly pelzajacy Rambo juz wola o poranna drzemke (sniadanie bylo o 6:30).

Dobrze, ze z poczatkiem tygodnia katar minal. ... szkoda, ze tylko na jakies 4 dni. Jeszcze uwierze, ze tym razem to ju na pewno zęby.

 

 

06 października 2018   Dodaj komentarz
Oj_anka | Blogi