Problem z "dzien dobry"
I wcale nie bedzie o tym, czy "dzien dobry" piszemy razem czy osobno.
Belgowie (no moze nie wszyscy) maja problem z "dzien dobry". A nawiazywanie kontaktu wzrokowego, porozumiewawczy usmiech, czy lekkie powitalne uniesienie reki (jak to bylo kiedys w zwyczaju miedzy biegaczami w Warszawie) - na nic z tych rzeczy liczyc nie trzeba. No chyba, ze miedzy zaznajomionymi sasiadami, ale i to nie zawsze. Dziwni mnie to, bo w moim wyobrazeniu to narod zamkniety, ale jednak zwracajacy uwage na drobne grzecznosci.
Ale jednak i tu moze czasy sie zmieniaja i wszystko jest gorzej niz bylo kiedys.
Dajmy na to, dla porownania, szatnie w klubie fitness. Gdy w Polsce wchodzilo sie do szatni, nietaktem bylo nie powiedziec nic. "Dzien dobry" jednak wystarczalo w zupelnosci. W Niemczech bylo znow jeszcze bardziej hop siup do przodu, bo trzeba bylo od czasu do czasu nawet porozmawiac z nieznajomymi o tym, gdzie sie kupilo legginsy, albo o pogodzie (to byl dopiero szok dla mnie, zwazywszy, ze Niemcy nie slynna talentu do small talkow).
Belgia przegrywa ewidentnie w tym rankingu. Zrozumiem jeszcze, ze wchodze do szatni, mowie "dzien dobry" i nikt nie odpowiada. Moze mysla, ze mowie do kogos innego? Albo suszarka za glosno huczy. Ale bywa gorzej gdy na moje "dzien dobry" ktos odwraca do mnie glowe, patrzy i ... znow sie odwraca nie odpowiadajac nic. Nie rozumiem.
Dlaczego mnie tak wzielo z tym "dzien dobry"? Bo mamy niedaleko maly kawalek zieleni (kilka drzew, krzaki i duzo pokrzyw), ktory mijam ostatnio regularnie spacerujac z kluseczkiem w strone parku Middelheim. Moze ze 100 metrow zieleni. I uwazam to za magiczny las. Kogo bym tam nie mijala, kazdy sie usmiecha, mowi "dzien dobry".
Gdy jade rowerem, to z usmiechem usunie sie na bok (o odwiecznym konflikcie piesi-rowerzysci napisze innym razem). Jakby jakis inny wymiar. Ledwo wyjde z tego kawalka lasu i juz normalnie, nos na kwinte, nie-usmiechamy-sie, nie-nawiazuj-kontaktu-wzrokowego, nie-mow-do-mnie-gdy-biegam.
Wnioski? Moze Belgom zwyczajnie brakuje lasow do szczescia? Mialoby to sens, zwazyszy, ze w 2040 zaplanowany jest oficjalny beton stop. Tak, dobrze rozumiecie. Od 2040 nie bedzie mozna juz stawiac w Belgii nowych domow. Moze i dobrze. Inaczej nikt by juz nie mowil do siebie "dzien dobry".
Poza tym trzymamy sie i krok po kroku wprowadzamy nowosci do zycia naszej trojki.
Pierwsze wieczorne wyjscie, osobne spanie (czytaj zasypianie, bo wiadomo, ze po nocnym cycusiu "ktos" przenosi dziecko do naszej sypialni...), srody u dziadkow, nowy karnet na joge z kolezankami.
Niedluga najwieksza zmiana dla nas wszystkich: Mama wraca do (nowej!) pracy.