Chlopczyk
W piatek poszlam do zlobka odebrac malego Kacperka. Pani przyniosla mi dziecko. I tak popatrzylam na nie (po raptem kilku godzinach przerwy) i jakby nie Kacperek. Taki jakis duzy, ze skupiona mina. I wtedy sobie uswiadomilam, ze to juz nie "dzidzius", tylko maly chlopiec. Nawet blysk w oku juz inny. Dzieci naprawde rosna tak szybko.
Juz calkiem pewnie siedzi, a z jego ust wydostaja sie coraz trudniejsze dzwieki. (Ttta-tta-tta-tta!) Z entuzjazmem stuka w lustro i zaczepia kolege, ktory sie do niego usmiecha. I z masy zabawek porozrzucanych na podlodze wybiera te najlepsze: kapcie, kable i ladowarki.
No i walczymy z pierwszym katarem. Majac nadzieje, ze na katarze sie skonczy, bo w zlobku sezon na przeziebienia uznaje sie za otwarty.
W miedzyczasie wykorzystuje swoje "wolne" dni na wizyty w urzedach. I zaluje, ze czasy sie zmienily, bo kiedys to chociaz kielbasa lub kawa z importu czlowiek mogl wiecej zalatwic.
Dodaj komentarz