Nikt mi nie powiedzial, ze rodzicielstwo...
nauka odpuszczania. Albo, innymi slowy, puszczania wolno.
Malo kto wie, jak bardzo nie lubie segregowac ubran w szafie. Nie chodzi o samo zajecie (ktore w efekcie daje mile rezultaty), ale o fakt, ze kazde z tych ubran ma (lub mialo) jakas wartosc sentymentalna. Mniejsza lub wieksza. Bluzka z Erasmusa, szalik z liceum itd itd.
Mozna sie wiec domyslac, ze sortowanie ubranek Kacperka, ktory rosnie jak kapusta (przyslowie niderlandzkie) sprawia mi watpliwa przyjemnosc. I nie zrozumcie mnie zle! Ciesze sie, ze rosnie, rozwija sie i jest obywatelem slusznej wagi, jesli moge to tak okreslic. Ale tempo, w jakim rosnie, uswiadamia mi, jak szybko plynie czas i jak szybko jednak ten Maly Czlowiek sie usamodzielnia. I chociaz cieszy mnie to ogromnie, to gdzies w srodku slysze glos: "Ale ze jak? Bez mamusi?"
Kacperek juz prawie-siedzi. Zdecydowanie odmowil jedzenia w 'bujadelku' i woli juz powaznie, w plastikowym krzeselku. Dzis rano okazalo sie ponadto, ze poza przypadkowym rolowaniem, umie przemieszczac sie rowniez do tylu (chociaz wedle madrych ksiazek ma na to jeszcze dwa miesiace). Ponadto wyrywa mi uparty kubeczek z rak i chce rozlewac pic sam. No i (i tu najwiekszy smuteczek) przestal miescic sie w co-sleeperze (tj. dostawianym lozeczku, ktore stoi od jego narodzin w naszej sypialni). To znaczy, miesci sie. Ale cwaniak chwyta za krawedz lozka i zaglada ciekawski, co jest poza lozeczkiem. Ciagnie za wszystkie metki i odkryl z radoscia, ze potrafi swoje lozeczko sam rozbujac... Dzis wieczorem mialo nastapic wiec oficjalne pozegnanie i ostatni raz mialam mu pozwolic zasnac obok, a dopiero od jutra przeniesc wieczorny rytual zasypiania do jego pokoju, gdzie stoi "prawdziwe" lozeczko. Nie dalo sie. Szalenstwa, przewracanie sie na brzuch i wierzganie nogami. Frytek zaniosl wiec go juz dzis do jego pokoiku, gdzie zasnal od razu mogac wreszcie rozlozyc szeroko ramionka. To znaczy, ze, czy tego chce czy nie, "wszystko, co ma przyjsc" dzieje sie juz teraz.
I troche mi z tego powodu smutno. A moze raczej sentymentalnie.
Bo nie ma dla mnie noca przyjemniejszego dzwieku, niz cichy, regularny oddech spiacego obok maluszka.
Ale to chyba normalne, nie ?
Dodaj komentarz