• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

z bliska i daleka

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2023
  • Marzec 2022
  • Luty 2022
  • Sierpień 2021
  • Czerwiec 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Grudzień 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Maj 2019
  • Kwiecień 2019
  • Marzec 2019
  • Luty 2019
  • Styczeń 2019
  • Grudzień 2018
  • Listopad 2018
  • Październik 2018
  • Wrzesień 2018

Archiwum 06 października 2018

Chrzest i urodziny nr 31

Dostalam kiedys od swojego malzonka artykul do przeczytania (zapewne bardzo naukowy i na podstawie badan amerykanskich naukowcow). W artykule byla mowa, ze kobiety sa najpiekniejsze w wieku 31 lat. Zapamietalam wiec te liczbe i od kilku lat czekalam tylko az stuknie mi ten sluszny wiek. Nie oszukujmy sie. Czy ja na pewno jestem teraz najpiekniejsza, to smiem sama lekko watpic. Ciaza, jak ciaza, ale budyń i odwieczny głód towarzyszacy karmieniu piersia zostawily swoje slady. Mozna je nieco maskowac albo z nimi (powoli) walczyc. Na przyklad chodzac na joge w soboty rano (tak, sobota rano boli nawet wtedy, kiedy ma sie ma dzieci). No i ograniczajac budyn, co powoli sie udaje, zwazywszy, ze (z lekkim bolem serca) stopniowo ograniczam karmienie.   

 

[Przerwa na podniesienie Kacperka, ktory wlasnie dorwal sie do kapci pod fotelem]

[Teraz do mojej nogi]

 

Ale nie o diecie mialo byc. Mialo byc o tym, ze jest ziarno prawdy w tym artykule. I chociaz moze ja nie jestem najpiekniejsza, to moje 31 urodziny takie owszem byly. Bo byli na nich wszyscy – Mama, Tata i Krzys z rodzina. Moze nie przylecieli specjalnie na te okazje, ale jednak byli i to sie liczy. Dostalam nawet w prezencie pralinki w wymyslnych ksztaltach, jednak dajacy ten prezent (lat 3,5) zaznaczyl z pewna tesknota w oczach, ze czekoladowe sówki są chyba najlepsze. Więc ostatecznie musialam sie prezentem podzielic.

 

A dzien wczesniej ochrzcilismy Kacperka. W pobliskiej parafii, w kameralnym gronie najblizszej rodziny i kilku znajomych. Maly elegant, w wydzierganym przez babcie kubraczku, byl zachwycony. Cieszyl sie i pokrzykiwal radosnie. Woda w chrzcielnicy calkiem mu odpowiadala i odwracal sie zaciekawiony patrzac, co jeszcze jest w tej misce (oczekiwal zapewne jakiegos gumowego dinozaura, bo bez nich w domu kapiel sie nie liczy). Ale udalo sie. Mimo, ze noce poprzedzajace uroczystosc raczej nie obfitowaly w sen, a katar zdawal sie nie konczyc, to ostatecznie wszyscy bylismy w formie w ostatnia sobote. Nawet na rodzinnym obiedzie (czytaj: catering u tesciow) bylo nam nienajgorzej.

I, jak zwykle, szkoda, ze tak szybko.

 

No dobra, pora konczyc pisanie. Zaraz dochodzi 8 (rano) i widze, ze maly pelzajacy Rambo juz wola o poranna drzemke (sniadanie bylo o 6:30).

Dobrze, ze z poczatkiem tygodnia katar minal. ... szkoda, ze tylko na jakies 4 dni. Jeszcze uwierze, ze tym razem to ju na pewno zęby.

 

 

06 października 2018   Dodaj komentarz
Oj_anka | Blogi