Chrzest i urodziny nr 31
Dostalam kiedys od swojego malzonka artykul do przeczytania (zapewne bardzo naukowy i na podstawie badan amerykanskich naukowcow). W artykule byla mowa, ze kobiety sa najpiekniejsze w wieku 31 lat. Zapamietalam wiec te liczbe i od kilku lat czekalam tylko az stuknie mi ten sluszny wiek. Nie oszukujmy sie. Czy ja na pewno jestem teraz najpiekniejsza, to smiem sama lekko watpic. Ciaza, jak ciaza, ale budyń i odwieczny głód towarzyszacy karmieniu piersia zostawily swoje slady. Mozna je nieco maskowac albo z nimi (powoli) walczyc. Na przyklad chodzac na joge w soboty rano (tak, sobota rano boli nawet wtedy, kiedy ma sie ma dzieci). No i ograniczajac budyn, co powoli sie udaje, zwazywszy, ze (z lekkim bolem serca) stopniowo ograniczam karmienie.
[Przerwa na podniesienie Kacperka, ktory wlasnie dorwal sie do kapci pod fotelem]
[Teraz do mojej nogi]
Ale nie o diecie mialo byc. Mialo byc o tym, ze jest ziarno prawdy w tym artykule. I chociaz moze ja nie jestem najpiekniejsza, to moje 31 urodziny takie owszem byly. Bo byli na nich wszyscy – Mama, Tata i Krzys z rodzina. Moze nie przylecieli specjalnie na te okazje, ale jednak byli i to sie liczy. Dostalam nawet w prezencie pralinki w wymyslnych ksztaltach, jednak dajacy ten prezent (lat 3,5) zaznaczyl z pewna tesknota w oczach, ze czekoladowe sówki są chyba najlepsze. Więc ostatecznie musialam sie prezentem podzielic.
A dzien wczesniej ochrzcilismy Kacperka. W pobliskiej parafii, w kameralnym gronie najblizszej rodziny i kilku znajomych. Maly elegant, w wydzierganym przez babcie kubraczku, byl zachwycony. Cieszyl sie i pokrzykiwal radosnie. Woda w chrzcielnicy calkiem mu odpowiadala i odwracal sie zaciekawiony patrzac, co jeszcze jest w tej misce (oczekiwal zapewne jakiegos gumowego dinozaura, bo bez nich w domu kapiel sie nie liczy). Ale udalo sie. Mimo, ze noce poprzedzajace uroczystosc raczej nie obfitowaly w sen, a katar zdawal sie nie konczyc, to ostatecznie wszyscy bylismy w formie w ostatnia sobote. Nawet na rodzinnym obiedzie (czytaj: catering u tesciow) bylo nam nienajgorzej.
I, jak zwykle, szkoda, ze tak szybko.
No dobra, pora konczyc pisanie. Zaraz dochodzi 8 (rano) i widze, ze maly pelzajacy Rambo juz wola o poranna drzemke (sniadanie bylo o 6:30).
Dobrze, ze z poczatkiem tygodnia katar minal. ... szkoda, ze tylko na jakies 4 dni. Jeszcze uwierze, ze tym razem to ju na pewno zęby.
Dodaj komentarz