Pourodzinowo
Od urodzin Kluseczka minal juz prawie miesiac, a ja pomiedzy praniem malych skarpetek i wysylaniem CV, jeszcze nie znalazlam czasu ani nastroju do napisania kilku slow streszczenia. Dzis jest dobry dzien na pisanie. Na zewnatrz belgijska wiosna, wieje wiatr, grad smaga po twarzy. No i mozna usiasc w fotelu, bo Casper wreszcie poszedl do zlobka (co nie jest takie oczywiste z jego odpornoscia).
Dodam, ze do zlobka poszedl juz maly chlopiec, z Prawdziwa Fryzura dla malych chlopcow, bo w sobote u zaprzyjaznionej pani fryzjerki zostaly sciete pierwsze ‘dzisiusiowe’ wlosy. Nie musze dodawac, ze Kluseczek zachowywal sie wzorowo. Bo i po co sie buntowac, jak ladna blondynka drapie go grzebieniem po glowie i dmucha suszarka. Pelnia szczescia.
Ale mialo byc o urodzinach. Swietowalismy troche wczesniej przed oficjalna data. Nie jest to tak zupelnie zgodne z moim (wyniesionym z domu) zabobonnym wychowaniem / przekonaniem (niepotrzebne skreslic), ze jak to wczesniej swietowac niz przed faktyczna data, itd, itp. Jednak z racji szlachetnego zawodu (i weekendowych dyzurow) belgijskiej babci (zwanej inaczej Oma) nie bylo jednak tak latwo znalezc odpowiednia date. Alternatywa byl koniec marca, ale na argument, ze 'Casper przeciez i tak nie rozumie, kiedy ma urodziny', wlos jezyl mi sie na rekach. Urodziny sa kiedy sa, nikt mojego Kluseczka nie bedzie tutaj oszukiwal, ze ma urodziny miesiac pozniej.
Powiem Wam, ze nie jest latwo zyc z takim przywiazaniem do tradycji i dziwnych zwyczajow. Mnie samej nie jest latwo, wiec szacun dla tesciow, ze oni sie nie buntuja. Albo i moze buntuja sie, ale niewidocznie i po cichu.
No ale, tyle o samej dacie. Jak pisalam wczesniej, tuz przed urodzinami, podczas przypadkowej wizyty lekarskiej, okazalo sie, ze Jubilat znow ma zapalenie ucha. Ucho, jak ucho, ale to, co dzialo sie z jego brzuszkiem po antybiotyku (a zaczelo sie oczywiscie o 4tej rano w dniu imprezy), przyprawialo mnie o zimne poty (wlasciwie tak bylo tez caly kolejny tydzien). Ostatecznie, mimo watpliwosci, nie odwolalismy imprezy. Nie zeby to mial byc jakis kinderbal z zamowionym clownem i alpaka. Mialo byc skromnie i spokojnie. Kilka cioc i wujkow, ciocie-babcie.
Oma przybyla na szczescie z odsiecza okolo poludnia i wziela Kluseczka na spacer. I ten zwierz imprezowy, wrociwszy ze spaceru nagle ozdrowial. Zadowolony, wystrojony na galowo (stroj z chrzcin dopiero teraz okazal sie dobry, czytaj: nie za ciasny na brzuchu) zapomnial, ze bolal go brzuszek. No bo przeciez nagle zobaczyl gosci i to wszystkich znajomych. Goscie cos spiewali, krzyczeli 'hip hip hurra' (nawet polscy Dziadkowie podczas telekonferencji) i cala uwaga skupiala sie na nim. No to co mialo mu sie nie podobac. Party animal.
Mimo prosby, zeby nie szalec z preznetami i przekazac lepiej drobna kwote na jakis szczytny cel, wyposazenie naszego mieszkania stalo sie bogatsze o konia bujanego, wielki plastikowy samochod, drewniana krowe na kolkach i kilka innych skarbow. (Czesc zostala schowana, bo okazalo sie kilka dni pozniej, ze Casper w zlym humorze potrafi rzucic nowym drewnianym domkiem, zeby zwrocic na siebie uwage. Ciezkim drewnianym domkiem).
Wracjac do urodzin. To bylo naprawde przyjemne popoludnie. Nie spodziewalam sie, ze tak powiedziec o imprezie urodzinowej, ale naprawde tak bylo. Spokojnie, rodzinnie, radosnie. Nawet chyba bylo smacznie, choc ciasta to zamowilam (a moich muffinkow nie ruszyl nikt). Zastnawialam sie potem, jaka ze mnie Polka, jesli nie serwuje gosciom salatki warzwnej, panierowanych udek kurczaka i talerza wedlin. Taka jakas juz "zBelżona" coraz bardziej.
Z drugiej jednak strony, ciesze sie, ze urodziny sa tylko raz do roku. Akurat, w sam raz, wystarczy.
No i przeciez jeszcze swietuje sie w zlobku. A jak ma sie bardzo fajnych rodzicow, to pozwalaja ci pojsc do zlobka przebranym za dinozaura! To sa dopiero rodzice.
Zapytalam potem pania opiekunke, czy inne dzieci jakos specjalnie zareagowaly na taki outfit. Ale nie, zobaczyly, powiedzialy, ze ‘dino’ i tyle. I to mnie zawsze zachwyca w dzieciach. Ze biega miedzy nimi jeden przebrany za dinozaura, ale to jest dla nich zupelnie normalne. Chce byc dinozaurem? Spoko!
Czyli jednak rodzimy sie otwarci na swiat zanim kurcza nam sie horyzonty.
I sa ta mila mysla, zegnam sie na dzis z Wami. Ide dalej prac male skarpetki.
PS.
Ah, no i tez ta droga - Pieknie dziekujemy za urodzinowe paczki!
Swoja droga, jakie to czasy. Kiedys przeciez paczki przychodzily z zachodu a nie na odwrot :D
Dodaj komentarz