Cisza przed burza
W ostatnich latach poczatek wrzesnia przechodzil nam niezauwazony (no moze nie liczac narzekania na powrot korkow). Poczatek roku szkolnego obchodzil nas mniej wiecej tyle, co zeszloroczny snieg. W tym roku jednak juz nie jest takie samo. Frytek (tata Kacperka) zaczal dzis nowa prace, a Kacperek (tj. syn Frytka) turla sie jeszcze nieswiadomy po kocu (a raczej obok koca), nie wiedzac, ze jutro zaczyna sie dla niego zlobek. Odstawilam dzis wyjatkowo Frytka na dworzec, bo pierwsze dni spedzi w Brukseli, a sama wrocilam do domu. I po kilku godzinach spedzonych w kuchni (nie zebym sie nagotowala) i na ogranianiu (efektow nie widac wcale) stwierdzam, ze nie nadaje sie na stuprocentowa pania domu. Taka na pol etatu to moze jeszcze, ale zupelne odizolowanie niekoniecznie. Moze tez sama sie tak przekonuje, zeby racjonalnie jakos przezyc jutrzejszy dzien? Ze ten zlobek to sluszna decyzja, ze beda inne dzieci i w ogole...
Bardziej chyba przezywalam te mysl kilka tygodni temu. Nie wyobrazalam sobie oddac takiego malego bezbronnego krasnoludka w obce rece. Ale w miedzyczasie krasnoludek zrobil sie nieco wiekszy i troche sprytniejszy. Ciagnie za wszystko, co wydaje mu sie godne uwagi, glosno pokrzykuje i usmiecha sie do dzieci (szczegolnie do tego okraglaczka w lusterku). Moze nie bedzie tak zle? Opowiem Wam jutro.
Usciski
Dodaj komentarz